nie ładnie tak kopiowaćbieber.ogg

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 10


*około miesiąc później*
*ROSIE”S POV*

Wakacje

Wtedy niczego więcej nie potrzebowałam. Przez te dwa miesiące chcieliśmy z Justinem po prostu wszystko naprawić, jakby zacząć od nowa.

Wyszłam z budynku szkoły i rozejrzałam się po parkingu. Wreszcie zauważyłam Justina. Stał oparty o samochód i czekał na mnie. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i zaczął iść w moją stronę. Gdy doszliśmy do siebie przytulił mnie i delikatnie pocałował w usta.
- Cześć skarbie. – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Hej Justin. – po moich słowach złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu. Wsiadłam od strony pasażera i odetchnęłam głęboko. W tym czasie Justin obszedł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy.
- Powiem Ci, że jestem zadowolony, że skończyłem szkołę. – zaśmiał się, na co ja również zareagowałam śmiechem.
- Ja mam jeszcze rok, ale to nie tak dużo.
- Racja. – po raz kolejny się uśmiechnął. – To jak? Mogę cię gdzieś zabrać?
- A gdzie na przykład?
- hm… NIESPODZINKA!
- Dobra, dobra tylko tak już nie krzycz. – zaśmiałam się po czym on odpalił samochód i odjechał. Podjechaliśmy pod jakąś małą kawiarnię.
- Tutaj. Podają najlepsze lody w całym mieście. Należy nam się za cały ten rok męczarni.
- Wiesz co, masz rację. Należy nam się, więc chodźmy. – złapałam go za rękę i pociągnęłam do środka.
- Okej więc co Ci zamówić? – zapytał.
- Duże, czekoladowe, z bitą śmietaną… i posypką!
- Okeej.  – podszedł do kasy, żeby zamówić nasze lody, a potem wrócił do mnie do stolika.

*około dwie godziny później*

Siedzieliśmy w tej kawiarni bardzo długo, ale wtedy zadzwoniła do mnie  moja mama z pytaniem gdzie jestem i czy mogłabym wrócić do domu bo coś tam ode mnie chcę, więc Justin odwiózł mnie, a sam pojechał do domu. Okazało się, że mojej mamie chodziło o to żebym zrobiła zakupy. Super. No ale co zrobić, poszłam po te zakupy. W drodze powrotnej, kiedy to męczyłam się z torbami, zadzwonił mój telefon. Ja oczywiście upuściłam wszystkie torby na ziemie, żeby odebrać telefon. Odebrałam nie wiedząc kto dzwoni.
- Hej skarbie.
- Niech to szlag, Justin przez ciebie na całym chodniku leżą moje zakupy!
- Co? – zaśmiał się w słuchawkę.
- To co słyszysz! – byłam troszeczkę wkurzona. – Eh, kończę bo muszę to pozbierać.  – wepchnęłam telefon w kieszeń spodni i szybko pozbierałam wszystkie zakupy po czym wróciłam do domu. Nagle znowu zadzwonił mój telefon.
- Halo? – zapytałam.
- Cześć kotek. Możesz już rozmawiać? – usłyszałam głos Justina.
- Tak, o co chodzi?
- Chciałem cię dzisiaj wieczorem gdzieś zabrać.
- Gdzie?
- Nie mogę Ci powiedzieć.
- Eh, kolejna niespodzianka?
- Tak. – odpowiedział i się zaśmiał.
- A możesz mi chociaż powiedzieć jak mam się ubrać? – w końcu coś musiałam wiedzieć.
- Najlepiej w jakąś sukienkę. Będę po Ciebie o osiemnastej.
- Okej.
- To cześć skarbie. – powiedział Justin i się rozłączył.
Byłam ciekawa co Justin wymyślił, ale ok. Niespodzianka to niespodzianka. Miałam tylko dwie godziny więc zaczęłam się szykować. Wzięłam szybko prysznic, następnie delikatnie się umalowałam. Stwierdziłam, że włosy delikatnie pofaluje i jakoś upnę. Gdy skończyłam podeszłam do szafy żeby wybrać jakiś strój. Wybrałam moją najbardziej elegancką czarną sukienkę. Akurat gdy skończyłam i wyjrzałam przez okno, Justin podjechał pod mój dom. Więc zeszłam na dół, założyłam moje szpilki i wyszłam. Chłopak wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam, a już po chwili Justin również był w samochodzie i ruszyliśmy. Po półgodzinnej podróży zatrzymaliśmy się pod najlepszą restauracją w całym mieście.
- Justin, nie musiałeś, przecież możemy pojechać gdzie indziej.
- Ale ja chce tutaj. – powiedział chłopak otwierając mi drzwi.

- No okej. – odpowiedziałam i wysiadłam. Kanadyjczyk złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wejścia.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc WRACAM! Nie mam pojęcia czy ktoś jeszcze będzie to czytał, ale zawsze można spróbować. Rozdział jest trochę krótki, ale wiecie wypadłam z wprawy haha.
JEŚLI JUŻ KTOŚ TO PRZECZYTA TO NIECH SKOMENTUJE BARDZO PROSZĘ ♥♥♥

sobota, 6 lipca 2013

Sprawa :(

Właściwie to nie wiem jak zacząć. Przywiązałam się do tego opowiadania, nawet bardzo, tak.  Ale czy jest sens to pisać? Dla 2/3 osób? Dlatego to pytanie do was. MAM DALEJ TO PISAĆ?

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 9

- Ale… Co? – nie mogłem uwierzyć  w to co słyszałem. W ogóle nie miałem pojęcia po co ona chciała się spotkać.
- Mówię, że musimy się spotkać.
- Emm… No dobra. Kiedy? Gdzie?
- Jak najszybciej. Obojętnie gdzie…
- Za godzinę po Ciebie przyjadę to gdzieś pojedziemy. Ok?
- Okej, czekam. – powiedziała i rozłączyła się zanim zdążyłem coś powiedzieć.
- Kto to? – zapytała mama.
- Rose…
- I…? Co chciała?
- Chciała… się spotkać, ale nie wiem po co…
- To szykuj się, ale nie myśl sobie, że rozmowa której NIE SKOŃCZYLIŚMY  ujdzie Ci na sucho, o nie.
- Dobrze… - mama wyszła, a ja poszedłem pod prysznic chcąc zmyć z siebie zapach papierosów. Wszedłem do łazienki i zacząłem zdejmować z siebie  ciuchy, a raczej spodnie bo tylko to miałem na sobie.
Woda była idealnie ciepła. Jakby zmywała ze mnie wszystkie zmartwienia. Rozmyślałem też  o tym, że Rose chciała się spotkać i myłem dokładnie każdy kawałem mojego ciała. Po skończeniu prysznica wyszedłem z łazienki owinięty w sam ręcznik i otworzyłem szafę. Wybrałem zwykłe spodnie i jakąś koszulkę i się w to ubrałem. Miałem jeszcze jakieś dwadzieścia minut więc postanowiłem już wyjeżdżać. Zszedłem na dół, założyłem jakieś trampki i wyszedłem rzucając do mamy ciche „pa”. Wsiadłem do samochodu, który stał na podjeździe od wczoraj. Śmierdziało papierosami, ale miałem nadzieję, że Rosie tego nie poczuję. Odpaliłem silnik i odjechałem. Pod Dom Rose dojechałem mniej więcej na czas. Już chciałem wysiadać, ale zobaczyłem jak wychodzi z domu. Podeszła do drzwi pasażera, otworzyła je i usiadła gwałtownie na fotelu
- Odjedź szybko jeśli nie chcesz być zamęczony  przez moją mamę. – powiedziała jednym tchem. Niewiele myśląc wcisnąłem gaz do dechy odjechałem z piskiem opon.
- Dziękuję. – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- To chyba ja powinienem podziękować…
- Dobra, nieważne. To gdzie jedziemy?
- Ymm… Może do mnie? Poproszę mamę, żeby wyszła na zakupy czy coś…
- No okej… - odpowiedziała, a ja skręciłem w stronę domu. Gdy dotarliśmy na miejsce wysiadłem z samochodu i chciałem otworzyć Rose drzwi, ale wysiadła szybciej. Rosie weszła do środka. Od razu zawołałem mamę. Gdy przyszła, zaniemówiła na widok dziewczyny.
- Mamo… Bo wiesz, mogłabyś… - nie dała mi dokończyć.
- Tak już wychodzę… Rh. – założyła buty i wyszła.
- Siadaj, chcesz cos do picia? – zapytałem.
- Może wody?
- Okej, chwila. – uśmiechnąłem się i wszedłem do kuchni. Wyciągnąłem dwie szklanki z szafki i nalałem do nich wody. Wziąłem je w ręce i zaniosłem do salony. – Proszę. – podałem jej jedną szklankę siadając na kanapie obok niej.
- Dziękuję. – odpowiedziała i wzięła łyka
- No to o czy, chciałaś pogadać? – zapytałem z ciekawością no bo jakby nie patrzeć to byłem ciekawy.
- Dzisiaj rano była u mnie policja, bo stwierdzili, że jestem już gotowa, żeby im o tym opowiedzieć. – podkreśliła słowo „tym” – opowiedziała. I mam do Ciebie pytanie.
- Jakie? – zupełnie nie miałem pojęcia o co chciała zapytać.
- Kto? – na początku ni zorientowałem się o co chodzi, ale po chwili… - Czyli mi nie wierzysz, że jej nie znam? Ja rozumiem, że krótko się znamy, ale myślałem, że chociaż trochę mi ufasz…
- Justin… Ufam Ci, ale musiałam zapytać… Muszę wiedzieć kto to i myślałam, że może chociaż przypadkiem wiesz. Przepraszam, nie powinnam pytać.
- No dobrze, nic się nie stało , ale ja naprawdę nie wiem jak ona się nazywa… - chciałem mówić dalej, ale ona złapała mnie za ramię i powiedziała:
- Justin, już. Wierzę Ci. Okej? – westchnąłem.
- Okej.
- Więc skoro ty nic nie wiesz, to ja już pójdę. – powiedziała wstając z kanapy.
- Nie, zostań proszę. Chociaż na chwilę. – nie chciałem, żeby tak szybko poszła, bo dużo czasu mi teraz zajmie, żeby jej to wszystko jakoś wytłumaczyć, że nic nie zrobiłem.
- Ale nie na długo. Jestem trochę przemęczona. – po chwili dodała. – A i poczekaj. Muszę zadzwonić. – wyciągnęła telefon i zadzwoniła – o ile się nie mylę do tego policjanta – i powiedziała mu, że ja nic nie wiem.  Po chwili schowała telefon do kieszeni.
- No więc, co tam u Ciebie? – zapytała.
- Sam nie wiem. To skomplikowane, bo… Rose ja cię naprawdę kocham. Czemu nie chcesz być ze mną? Nie kochasz mnie? – totalnie się załamałem.
- Justin to nie tak, że cię nie kocham, tylko… Po prostu nie wiem, czy jest sensu to ciągnąć. Praktycznie się nie znamy.
- Chyba to już od Ciebie słyszałem… - zaśmiałem się cicho przypomniałem sobie tamtą chwilę – jak się poznaliśmy.
- Racja. – uśmiechnęła się delikatnie.
- Rose, proszę tylko o jedno. Daj mi chociaż szansę. – długo czekałem na odpowiedź, ale gdy ją usłyszałem…

*ROSIE’S POV *

- Rose, proszę tylko o jedno. Daj mi chociaż szansę. – długo zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale gdy już ją podałam Justinowi, był zadowolony. Nawet nie – był bardzo zadowolony. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Delikatny pocałunek przerodził się w coś większego. Chłopak powoli sięgał do mojej luzki, lecz ja od razu się odsunęłam.
- Przepraszam. – powiedział zmieszany.
- Nic się nie stało. Ale wiesz… Ja już pójdę.
- Odwiozę cię! – podbiegłem do niej i jak powiedziałem tak zrobiłem. Odwiozłem ja pod dom i wróciłem do siebie. Mama wróciła już z zakupów, czy gdzie tam była. Od razu do niej podszedłem.
- Nie uwierzysz! Rose i ja znowu jesteśmy razem!
- Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę!

- Ja też mamo, ja też…
- Ale wiesz, że jeszcze czeka nas rozmowa?
- Oh no tak. Zapomniałem. – uśmiechnąłem się do niej z nadzieją, że mi daruje.
- Nawet o tym nie myśl. Musisz mi to wyjaśnić

------------------------------------------------------------------------------------------------------


zabijcie mnie

poniedziałek, 27 maja 2013

WAŻNE!



To ja drugi raz dzisiaj. Nie chodzi jednak o rozdział. Chodzi mi o bloga o Justinie.
Jak dla mnie jest cudowny. Przede wszystkim ciekawy pomysł i autorka piszę, to co piszę z uczuciami, a to jest chyba najważniejsze.
Chciałbym wam polecić tego bloga dlatego że Weronika pomogła mi bardzo w pisaniu tego opowiadania.
Uwierzcie, że na pewno wam się spodoba i nie pożałujecie wejścia na niego, a czas spędzony na czytaniu tego opowiadanie nie będzie czasem straconym. <3

Rozdział 8



Obudziłam się w nocy i nie mogłam usnąć. Sprawdziłam godzinę i było coś około trzeciej. Wstałam i podeszłam do okna. Spojrzałam na pustą ulicę, którą oświetlały latarnie. Otworzyłam okno. Od razu do pokoju wleciało chłodne powietrze, którym się zaciągnęłam. Przełożyłam nogi przez parapet i usiadłam na nim. Spokojnie oddychałam wspominając wszystko co przeżyłam z Justinem.



Pałętałam się alejkami bez celu patrząc na swoje buty. Nagle ktoś na mnie wpadł. Podniosłam głowę z zamiarem zwyzywania tego kogoś, ale spojrzałam w jego duże czekoladowe oczy i po prostu odebrało mi mowę. Chłopak przybliżył się do mnie z zamiarem pocałunku. Był bliżej, i bliżej, i bliżej... W końcu nasze usta się spotkały. Złapał mnie w talii i jeszcze bardziej do siebie przybliżył. Przejechał językiem po moich wargach jakby pytając, czy może "wejść" do środka. Wyraziłam na to zgodę. Wtedy jego język wtargnął w moje usta. Muskał moje podniebienie i toczył walkę z moim językiem. Po kilku minutach namiętnego pocałunku odsunęłam się od niego. Po spojrzeniu jeszcze raz na jego twarz spuściłam głowę, odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu.
- Poczekaj! - krzyknął chłopak lecz ja przyśpieszyłam, ponieważ byłam oszołomiona tym co się stało - Proszę! - krzyknął jeszcze raz, ale ja szłam dalej - Proszę zaczekaj...
Odwróciłam się i po prostu się na niego patrzyłam.


Czemu się wtedy odwróciłam? Czemu? Powinnam iść dalej nie ważne co by mówił. Żyłabym teraz spokojnie. Nie straciłabym dwóch tygodni w szpitalu i byłoby lepiej…



- Byliśmy sobie przeznaczeni od samego początku... - po czym delikatnie pocałował mnie w policzek.


A może dla tej chwili było warto? To było… miłe? Tak, zdecydowanie. Tak samo jak spotkanie z rodzicami. Chyba nikt nigdy nie przedstawiał rodzicom tak szybko swojej dziewczyny czy też swojego chłopaka. Szkoda, że później było co raz to gorzej.


- Powiedziałeś, że mnie kochasz, pocałowałeś mnie, uciekłeś, a teraz przychodzisz tu z jakąś inną!? - uderzyłem szczęką o ziemię. - Koniec z nami! Słyszysz!?
- Że co?
- Słyszałeś!
- Nawet nie wiesz jak mam na imię!
- Ha - ha - ha Justin. - powiedziała i odeszła.


To był dla mnie cios prosto w serce, po którym rozpadło się na milion kawałeczków jak puzzle. Skąd ona wiedziała jak on miała na imię? Po prostu było tak jak powiedziała. Wykorzystał i mnie i ją. Westchnęłam.
Nawet nie wiem kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne i poleciały z nich łzy. Nia miałam pojęcia jak postąpić. Normalna dziewczyna zadzwoniłaby do przyjaciółki. Szkoda, że ja takiej nie miałam. Szczerze. Robiło mi się tak dziwnie kiedy dziewczyny ze szkoły opowiadały o swoich przyjaciółkach, a ja nie miałam o kim powiedzieć. Nie miałam ani przyjaciółki, ani przyjaciela.

Może warto dać mu szanse?

Zeszłam z okna, zamknęłam je i poszłam spać. Rano obudziła mnie mama.
- Rose! Chodź tu! Ktoś do Ciebie!
- Jak Justin to powiedz, że mnie nie ma! – wydarłam się jeszcze głośniej niż ona. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli to naprawdę było n to usłyszał.
- To nie Justin! – zdziwiłam się, bo kto inny mógłby coś ode mnie chcieć?
- Zaraz! – narzuciłam na siebie pierwszą lepszą bluzkę i spodenki i zeszłam na dół. Stał tam jakiś facet. Policjant.
- Dzień dobry! Chciałem z panią porozmawiać na temat pobicia.
- Ahh tak.
- Może ja pójdę na górę, a pana zapraszam do salonu. – powiedziała moja mama i wyszła. Ja usiadłam wygodnie na kanapie. Próbowałam się uspokoić, bo wiedziałam, że to co miało się stać nie będzie łatwe.
- Tak więc panno…
- Po prostu Rosie. Nie lubię jak ktoś do mnie mówi tak oficjalnie.
- Dobrze, tak więc Rosie pamiętasz coś z tamtego wieczoru.
- Tak. Wieczorem nie mogłam zasnąć, bo byłam bardzo zdenerwowana, dlatego wyszłam na „spacer”. Po prostu chodziłam uliczkami gdy nagle oni mnie zaciągnęli do jakiegoś zakamarka i…
- No dobrze wiem co było dalej… A powiedz mi dlaczego byłaś zdenerwowana?
- Bo popołudniu byłam w parku z moim chł… byłym chłopakiem i podeszła do nas jakaś dziewczyna i powiedziała, że on ją zdradza, to znaczy mnie zdradza, to znaczy.. sama nie wiem. – łza spłynęła po moim policzku. Chyba wyobrażacie sobie jakie to było dla mnie trudne.
- Czy podejrzewasz kogoś, kto mógł Ci to zrobić?
- Tak. Ja nawet wiem kto mi to zrobił. To była ta dziewczyna. I z nią było jeszcze kilku chłopaków. – na samą myśl wszystko zaczęło mnie boleć.
- Wiesz jak ona się nazywa?
- Nie. Nie znam ani jej nazwiska ani imienia. Mogłabym się jeszcze spytać Justina. Ale wydaję się, że on też jej nie zna.
- To skontaktuj się z nim jak najszybciej, a później z nami. Dobrze?
- Tak, oczywiście.


*JUSTIN’S POV*

- Wiesz mamo… No bo.
- No bo? – powiedziała przedrzeźniając moją mowę i w tym samym czasie wyłączyła muzykę. – Jak mogłeś zapalić papierosa?
- Zdenerwowałem się dobrze?
- Na kogo niby?
- Na... – nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz i ujrzałem napis: Rosie.
-Halo? – powiedziałem przykładając telefon do ucha.
- Możemy się spotkać? Jak najszybciej. – otworzyłem buzę ze zdziwienia. 


~
Chyba czekaliście tydzień ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe :) Miałam dodać wczoraj ale coś dziwnego działo mi się z internetem i nie mogłam :(  Teraz co do rozdziału!
Może być? Macie jakieś propozycje, czy wolicie zdać się na mnie? Na jakimś blogu ostatnio czytałam, żeby zadawać pytania postaciom więc jak chcecie możecie takie zadawać :)

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 7



*ROSIE’S POV*

- Nie… - i cisza – Justin proszę, idź już. – powiedziałam jeszcze. On nic nie powiedział. Chyba po prostu nie wiedział co. Tylko wstał i zszokowany wyszedł. Bez proszenia, bez niczego. Usłyszałam tylko wołanie mamy.
- Justin! Co się stało? – krzyczała. Podejrzewam, że wyszedł bez słowa. – Rosie! Chodź tu! Szybko! – zeszłam. Stanęłam przed mamą nic nie mówiąc. – Co mu powiedziałaś? – powiedziała spokojnym tonem.
- Ja powiedziałam mu… że to koniec. – chciała coś powiedzieć, ale jej nie pozwoliłam. – Mamo! Czy nie uważasz, że sama sobie poradzę!? Potrafię zadecydować czy go kocham, czy nie, a tobie nic do tego! Rozumiesz!? – emocje wzięły górę. Po prostu nie mogłam wytrzymać. Czemu ona tak się w to wtrącała? Teraz jednak stała nic nie mówiąc. – Zapytałam. Czy. Rozumiesz. – wycedziłam każde słowo, akcentując je z osobna.
- Tak. – powiedziała jakby ocknęła się z jakiegoś transu.
- Dziękuję, do widzenia. – bez emocji wypowiedziałam te słowa i wróciłam do pokoju. Myślałam, że jestem silna, ale gdy zobaczyłam łóżko, rzuciłam się na nie. Nie płakałam.

*JUSTIN’S POV*

Wyszedłem z jej domu tak zszokowany, że nie zdołałem wydusić z siebie ani jednego słowa. Gdy miałem wsiadać do samochodu zawahałem się. Pomyślałem, że może warto wrócić, może się uda. Nie, to nie miało sensu. Wsiadłem do środka i odpaliłem samochód. Nagle przypomniało mi się, że mam w schowku papierosy. W zasadzie próbowałem palić tylko raz i mi to nie podeszło, ale teraz tego potrzebowałem. Otworzyłem schowek i znalazłem paczkę na dnie. Zapalniczka. Pogrzebałem w schowku i ją też znalazłem. Wyciągnąłem jednego i rzuciłem paczkę na siedzenie, potem wsadziłem go do ust. Podpaliłem go i szybko się zaciągnąłem . Pożałowałem, bo zacząłem strasznie kasłać, ale nie przestałem. Siedziałem tak dopóki  nie skończyłem. Wtedy szybko odjechałem  Tak szybko jechałem, że nawet nie zauważyłem kiedy dotarłem na miejsce. Wszedłem do domu i podszedłem do lodówki, żeby wyciągnąć coś do picia. Wziąłem butelkę wody i pobiegłem na górę. Wtedy przypomniałem sobie o paczce i zapalniczce zostawionych na siedzeniu, więc rzuciłem butelkę na łóżko i pobiegłem do samochodu. Wziąłem to czego potrzebowałem i wróciłem na górę. Rzuciłem się na łóżko i odkręcając butelkę ułożyłem się wygodnie. Wypiłem całą butelkę na raz po czym sięgnąłem po następnego papierosa. Odpaliłem go i znów zacząłem się zaciągać. Tym razem już tak nie kasłałem choć nie byłem do końca przyzwyczajony. Wstałem i z papierosem w buzi włączyłem muzykę. Od razu pogłosiłem. Z głośników poleciały dźwięki jakiejś piosenki. Położyłem się z powrotem  na łóżko. Piosenki leciały jedna za drugą, tak samo jak papierosy znikały z paczki.
- Jutro będę musiał kupić po drodze do szkoły. – powiedziałem sam do siebie. Został mi tylko trochę ponad miesiąc nauki i koniec szkoły. Na zawsze.
Nawet nie wiem kiedy usnąłem. Rano obudził mnie głos mamy, która wróciła do domu, bo była u jakiejś tam koleżanki.
- Justin!  - chyba wiem czemu się zdziwiła. Leżałem na łóżku w samych spodniach, a naokoło mnie leżało mnóstwo petów. Co najważniejsze z głośników wydobywała się głośna muzyka.
- Coś ty narobił!?


Nie wyszedł za krótki? Tak mi się wydaję. Następny postaram się napisać jak najszybciej :) Jak wam się podoba?

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 6



- Tak? – zapytałem.
- No bo wiesz… musimy pogadać. – mówiła tak cicho, że prawie jej nie słyszałem.
- O?
- O nas. – właściwie to ucieszyłem się z jej odpowiedzi.
- Kiedy wychodzisz ze szpitala? – zapytałem.
- Za kilka dni. – uśmiechnęła się na samą myśl.
- To może ja wtedy po Ciebie przyjadę no i pojedziemy do domu i wtedy pogadamy?
- Okej. Nie ma sprawy.
- Przepraszam, ale ja już pójdę. Do widzenia proszę pani. Cześć Rosie!

Wyszedłem ze szpitala i wsiadłem do samochodu. Jednak zamiast ruszyć od razu, chwilę siedziałem i myślałem. Dopiero po jakichś pięciu minutach odpaliłem samochód i odjechałem. Szybko dotarłem do domu. Wszedłem do środka z uśmiechem na ustach. Nic nie mówiąc poszedłem na górę od razu do łazienki, żeby wziąć prysznic.

Ciepła woda spływała po moim ciele, a ja rozmyślałem co powiedzieć Rosie. Chociaż to miało być dopiero za kilka dni, już wyobrażałem sobie jak to będzie wyglądać.

„- Więc? – zapytałem.
- Wiesz, chyba źle zrobiłam tak szybko cię oceniając. – znów mówiła cicho. – Przepraszam.
- Ja też skarbie, ja też… - przytuliłem ją.
- Ale za co? – zapytała zdezorientowana.
- Przecież to przeze mnie… ‘’
Tak właśnie sobie to wyobrażałem, jednak mogło być zupełnie inaczej. Mój prysznic trwał znacznie dłużej niż zwykle. Nie mogłem przestać myśleć o Rose. O mojej Rose…

Nadszedł ten wyczekiwany dzień. Zdenerwowany wysiadłem z samochodu i ruszyłem w stronę szpitala. Nagle usłyszałem wołanie:
- Justin! – odwróciłem się i ujrzałem mamę Rose.
- Dzień dobry! – uśmiechnąłem się.
- Chodź, Rosie jest na górze. – pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę schodów. Gdy wszedłem do Sali ujrzałem Rosie siedzącą na łóżku. Siedziała tyłem do drzwi i patrzyła w okno. Podszedłem do niej niesłyszany i przytuliłem ją od tyłu. Już chciałem ją pocałować, ale się odsunęła.
- Cześć… - powiedziała.
- Emm… Cześć. – byłem trochę zawiedziony, no ale cóż.
- To jak jedziemy? Chcę już wyjść z tego miejsca.
- Pewnie. – wziąłem jej torbę i wyszliśmy.
Gdy dojechaliśmy do domu, my poszliśmy na górę, a pani Adams do kuchni. Weszliśmy do pokoju w ciszy. Położyłem torbę na łóżku i stałem, czekając aż Rosie zacznie, bo sam nie wiedziałem jak. Nagle nawet nie wiem czemu, powiedziałem:
- Przepraszam…
- Co? Ale za co niby? To chyba ja powinnam przeprosić.
- Nie. Ja. To przeze mnie.
- Justin proszę cię. Nawet nie mów takich rzeczy. To ja wyszłam na „spacer” tak w nocy, a nie ty…
- Tak, ale nie powinienem Ci na to pozwolić!
- Jak niby miałbyś temu zapobiec!?
- Jak mogłem w ogóle dopuścić, żeby ta dziewczyna się do mnie doczepiła…
- Przecież to nie ty o tym zadecydowałeś. Nie twoja wina, że mnie pobiła…
- CO!? To ona cię pobiła? Szanuję kobiety, ale to już przesada! Jak ona sama cię tak pobiła?
- Nie była sama. Było z nią jeszcze kilku chłopaków. – nie mogłem uwierzyć w to co mówiła. To było dla mnie nie do pomyślenia, że jakaś dziewczyna mogła coś takiego zrobić mojej Rosie za to że nie chciałem z nią gadać.

- Justin może pogadamy o ważniejszej sprawie? - zapytała nagle zmieniając temat.
- Czyli?
- No o nas. Nie wydaję mi się, żeby to miało jakiś sens…
- Znowu zaczynasz? Czy ty nie widzisz, że ja naprawdę cię kocham? Proste pytanie. Będziesz nadal moją dziewczyną? – odpowiedzią była cisza.

~
Przepraszam, że tak długo to trwało, ale ostatnio okazało się, że muszę nosić okulary no i musiałam jechać je wybierać i kupić(nie było to łatwe). I jeszcze w niedziele była powtórka komunii mojej siostry(rodzonej) więc w ogóle nie miałam czasu i w tym tygodniu też. Na prawdę przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

A co do rozdziału. Jak myślicie, co odpowie Rosie?